niedziela, 7 września 2014

One day in Cracow

16 sierpnia- sobota. Wreszcie doszedł do skutku długo planowany wyjazd do Krakowa. Jeden dzień, oprócz zoo żadnych konkretnych planów, obiad i powrót. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że wybraliśmy się POCIĄGIEM!

16th of August- Saturday. Finaly come to fruition long-planned trip to Cracow. One day, except the zoo no special plans, dinner and return. Everything would be fine if not for the fact that we took the train.


Słysząc ze wszystkich stron narzekania na polską kolej wydawałoby się, że tylko wariaci zdecydowaliby się na cztery godziny (dłużącej się w nieskończoność) podróży w terkocząco- kołyszącym pojeździe w niewygodnym fotelu. Jednak my zdecydowaliśmy się dołączyć do grona tych, jakże szczęśliwych, wariatów.

Listening  to complaints about the Polish railway, only madman actually decide on a such journey (belive me or not, but it took ages). However, we decided to join the ranks of those strange, but happy, crazy people. 

* * *
430- Słyszę dźwięk budzika. Leniwie otwieram jedno, potem drugie oko. Spoglądam za okno- szarówka. Gdyby nie wyjazd przed dziewiątą nie miałabym po co wstawać. Zrywam się z łóżka. Szybki prysznic, śniadanie, kawa, makijaż, ubieram się i wybiegam z domu. Jak zwykle już na mnie czekają. Siostra i jej mąż znacząco spoglądają na zegarek. Cóż, punktualność to nie jest moja mocna strona.
I hear the sound of alarm clock. Lazily I open one, then the second eye. I look out the window- not retinue yet. If not this trip, probably I might to sleep until nine. A quick shower, breakfast, coffee, makeup. I get dressed up and run out of the house. As usual, they already are waiting for me. My sister and her husband are meaningfully looking at the watch. Well, punctuality is not my strong point.


715 - Kolejne strony książki i kolejne kilometry. W żółwim tempie zbliżamy się do Krakowa. Liczba stron do przeczytania systematycznie maleje, a przede mną jeszcze 3 godziny i droga powrotna. Wyjmuję telefon, w notatniku zapisuję: "Zapamiętać: Następnym razem wziąć dwie książki...".
The next pages of the book and the next kilometres. In snail's pace w are approaching to the Cracow. Number of pages to the read steadily decreasing, and  before me still 3 hoursand road to home.  I take out my mobile phone, I write in a notebook: "Remember: next time take two books...".


945 - Kraków Główny! Wreszcie mogę rozprostować nogi. Próbujemy zorientować się na dworcu (idzie nam średnio). Znajdujemy odpowiedni przystanek i czekamy na przyjazd autobusu, który zawiezie nas do ZOO. 
Cracow Central Station. I finally can to stretch my legs. We are trying to find out at the station (but it's not going very well).  At last we are finding proper bus stop and waiting for our bus, which will take us to the ZOO.

1025 - Zastanawiam się, czy wsiedliśmy do dobrego autobusu, ale wrzask papug rozwiał wszelkie wątpliwości. Jeszcze tylko kupić bilety i możemy podziwiać zwierzaki.
I wonder thet we choose right bus, but scream of parrots dispelled my doubts. Now only tickets and we can admire pets.


1105 - Lwy, tygrysy, lamparty, oceloty... śpią ukryte w kątach wybiegów. Nawet jeden ze słoni postanowił się zdrzemnąć. Trudno się im dziwić, ja też najchętniej bym się przespała. Marzę o kawie. Na całe szczęście zwierzęta w mini zoo są aż za bardzo żywiołowe. Osioł pomylił dziecko z marchewką, skutek- płacz. Biedactwo. Telefon- notatnik- "Zapamiętać: Do Zoo nie ubierać się na pomarańczowo!!!".
Lions, tigers, leopards, ocelots... All of them are sleeping hidden in the corners of catwalks. Ever one of the elephants decided to take a nap. Difficult for them to be surprised, I want to sleep too. I dream about coffee. Fortunatelly, the animals in a mini zoo are more spontaneous. Donkey had mistaken child with carot, effect- cry. The poor dear. Phone- notebook- "Remember: to the ZOO don't dress up in orange!!!".
 



 1125 - Po godzinnym spacerze po ogrodzie zoologicznym zaczyna grzmieć, więc w trybie ekspresowym ewakuujemy się do centrum Krakowa.

After on hour walk through the ZOO begins to thunder. In the rush we're escaping to the city centre.

1130 - Spacerujemy pomiędzy zabytkowymi kamienicami miasta. Wreszcie zaczynam sobie przypominać dlaczego tak chętnie odwiedzam to miasto. Żałuję, że będę tutaj tylko jeden dzień. 
Walk among historic tenements reminded me why I love this city. I regret thet we are here only for one day. 



1215 - Tradycyjnie obiad w barze mlecznym na ul. Grodzkiej 43 (polecam! ;)). Niestety deszcz, jak na ironię, zatrzymał nas na ul. Brackiej. Telefon- notatnik- "Zapamiętać: Omijać ul. Bracką". Rynek. Kościół Mariacki, Sukiennice i okoliczne kamienice sprawiły, że za każdym razem zakochuję się w Krakowie co raz bardziej. Poczułam klimat tego miasta.
Traditionaly, we eat dinner in a milk bar in Grodzka Street (I recommend). It's rainging. All in Cracow makes that I fall in love in it more and more. I felt the atmosphere of this city. 






 1250 - Deszcz. W ostatniej chwili zdążyliśmy wejść do Galerii Krakowskiej. Najwyraźniej do godziny 17 jesteśmy uwięzieni, ale nie ma tego złego... KAWA!
It's raining again. At the last minute we were able to come to Cracow Gallery. Apparently we're stuck here to the 5p.m. But there is one plus... coffee.


1702 - Żegnaj Krakowie. Dopadła mnie depresja. Chciałabym zostać w mieście jeszcze przez kilka dni, a wizja kolejnych godzin spędzonych w pociągu wcale nie polepsza mojego nastroju. 
Goodbye Cracow. I have got a depression. I would like to stay here a little bit longer. The vision of four hours spent on the train isn't improving my humor.
 
1815 - Już od godziny jedziemy./We are going the train already hour.

1840 - Jedziemy./We are going.

1900 - Dla odmiany... jedziemy./ For a change we're going.

1925 - Tarnów. Stoimy. Skończyłam książkę. Telefon- notatnik- "Zapamiętać: DWIE książki!!!"./ Tarnow. We're standing. I finished the book. The phone-notebook- "Remember: two books!!!".

1935 - Nadal stoimy./ We're still standing.

1945- To jakieś żarty?!/ It's a joke?

1950 - Kres cierpliwości... wreszcie ruszyliśmy./ The end of patince... finally.

2130 - Home sweet home. Może to wydać się wam dziwne, ale mam ochotę znów jechać do Krakowa, pociągiem!/ Maybe it will seem strange to you, but I want to go to Cracow again... by train. ;-)

A oto piosnka adekwatna do pogody./ There is the perfect song to this weather.
 Grzegorz Turnau "Bracka"- XOXO


czwartek, 4 września 2014

Summer time

Leniwy lipiec upłynął, a wraz z nim, nawet nie wiem kiedy, minęła połowa wakacji. Z tego powodu przez pierwsze sierpniowe dni na zmianę śmiałam się i płakałam, na co moi bliscy patrzyli z niepokojem. Teraz, kiedy dni mojego cudownego nicnierobienia "przeminęły z wiatrem", staram się myśleć tylko o pozytywach powrotu do szkoły i nie zadręczać się rychłym końcem nadmiaru wolnego czasu.

Lazy July is over, and with it half of the holiday. For this reason, on the first August days I laughted and cried for a change (for what my relatives watched anxiously). Now, when the days of my sweet doing nothing "gone with the wind", I try to think about the positives of return to school and don't agonize over the imminent end of an excess of free time. 


Sierpień przywitał nas dość zróżnicowaną pogodą. W jeden dzień było zimno, ponuro i padało, a następnego dnia słońce nadrabiało zaległości i grzało ze zdwojona siłą. Takie zawirowania pogodowe przyjęłam z wielkim optymizmem. Szczególnie do gustu przypadły mi dni pełne deszczu i chmur. Bo nic tak nie sprzyja odpoczynkowi, jak dobra dobra kawa, wygodny dres i ciekawa książka, gdy w okno łomocą krople deszczu. Kocham to! 

August welcomed us quite a diverse weather. One day it was cold, grim and rained, and other times the sun shone with redoubled force. Such weather turbulence I accepted with optimism. Especially I liked days full of rain and clouds. Because nothing is conducive to rexation like good coffee, comfortable tracksuit and interesting book. I love it! 


Po kilku dniach przepełnionych piciem kawy, nieustannym czytaniem i ogólnym nicnierobieniem nabrałam ochoty na diametralną zmianę otoczenia. Dlatego kawę zamieniłam na aparat, dres na jeansy, a książkę na... samochody, czyli witaj Rajdzie Rzeszowski!

After a few days drinking of coffee, reading for all the time and doing nothing I wanted to change a scenery. That's why I replaced coffee for the camera, tracksuit for jeans and a book for the ... cars, and this means WELCOME the Really of  Rzeszów!


  

 It's very special song for you. XOXO- "Creep"


 


P.S. Oto lista kilku moich wakacyjnych lektur, które moim zdaniem warto przeczytać/ Here is the list of my holiday books: 
  • "Córka Nomadów"- Waris Dirie
  • "Czarny Wygon. Słoneczna Dolina"- Stefan Darda
  • "Dom na Wyrębach"- Stefan Darda
  • "Brzytwy Kata Sellingera"- Jerzy Fąfara
  • "Wszystko zależy od przyimka"- J. Bralczyk, J. Miodek, A. Markowski, J. Sosnowski
  • "Księgowy mafii"- David Fisher, Roberto Escobar
  • "Zdrada"- Danielle Steel
  • "Każdy szczyt ma swój Czubaszek"- Maria Czubaszek
  • "Zhańbiona"- Saira Ahmed 
  • "Potem"- Rosamund Lupton